a
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Kancelarie


 

 Kancelarie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Hven

Hven

Liczba postów : 46
Join date : 10/04/2016

Kancelarie Empty
PisanieTemat: Kancelarie   Kancelarie EmptySro Mar 18, 2020 9:51 pm

Przestrzeń do załatwiania wszystkich tych spraw, które są zbyt trywialne by zawracać nimi głowę Jego Królewskiej Mości. Zazwyczaj są to średniej wielkości pomieszczenia z jednym lub dwoma dużymi oknami wychodzącymi na pałacowy park. W każdym z nich mieści się potężne, drewniane biurko, kilka krzeseł i inne, typowo urzędowe przyrządy.
Powrót do góry Go down
Hven

Hven

Liczba postów : 46
Join date : 10/04/2016

Kancelarie Empty
PisanieTemat: Re: Kancelarie   Kancelarie EmptySro Mar 18, 2020 10:57 pm

Hven miał stawić się w gabinecie królewskiego namiestnika równo w południe. Nie wiedział dokładnie, czego dotyczyła sprawa, którą miano mu przedłożyć, jednak domyślał się, że musiała ona chyba być związana z wykonywanym przez niego zawodem. Zdarzało się już w przeszłości, że namiestnik zlecał mu nadzorowanie transportu jakiegoś rzadkiego okazu albo inne takie. Czasem prosił go jedynie o konsultacje, wyrażenie fachowej opinii o jakimś niestandardowym przypadku. Król posiadał cały sztab własnych ludzi do opieki nad swoją dworską fauną, jednak ciężko znaleźć w stolicy specjalistę lepszego od Hvena, o czym mężczyzna widział i przyznawał przed sobą, nie siląc się na fałszywą skromność.

Wszedł po krętych schodkach na piętro, gdzie znajdowały się kancelarie i znajomym już korytarzem skierował się do drzwi gabinetu namiestnika. Przed wejściem otarł jeszcze twarz z potu, wywołanego panującym na zewnątrz skwarem i dusznym powietrzem tej części pałacu, przeczesał palcami włosy i wygładził ubranie. Specjalnie na tę okazję przebrał się ze swojego roboczego stroju we (w miarę) czystą, ciemną koszulę. Będzie miał przecież do czynienia z królewskim urzędnikiem, no i przede wszystkim - potencjalnym klientem, musi się jakoś prezentować.

Nie zwykł marnować wiele czasu na zastanawianie się nad ceremoniałem, dlatego, po donośnym zapukaniu w drewniane drzwi, wszedł, nie czekając nawet na odpowiedź. Namiestnik siedział za swoim biurkiem, które ustawiono naprzeciwko wejścia tak, by każdemu nowo przybyłemu jako pierwsze rzucało się w oczy.
- Wasza Ekscelencjo - Hven ukłonił się grzecznie, przymykając za sobą drzwi i podchodząc bliżej.
Urzędnik skinął mu głową, a następnie i ręką, dając znać, by Hven usiadł.

- Ekhem, ten tego - zaczął Namiestnik po krótkiej chwili ciszy, podczas której grzebał w leżących na blacie papierach, a Hven zajmował miejsce na jednym z ustawionych przed biurkiem krzeseł. - Szykuje się robota dla kogoś takiego jak ty. Tylko że tym razem w terenie i... nieco innego charakteru

Hven uniósł brwi w wyrazie uprzejmego zainteresowania. Namiestnik kontynuował.

- Nie będę ci tutaj przesadnie słodził, robota jest dość niebezpieczna. Chcę, żebyś się zastanowił, zanim ją weźmiesz. Ale chcę też, żebyś wziął tę robotę, bo nikogo innego nie mam na twoje miejsce. - Tutaj mężczyzna kaszlnął, następnie otarł usta dłonią - Ty już dobrze wiesz, co to oznacza. Król zapłaci hojnie za twoje usługi.

Hven nie był jak do tej pory jakoś szczególnie zaintrygowany. Bardzo wiele rzeczy, którymi zajmował się na co dzień można by nazwać niebezpiecznymi. Praca z dzikimi zwierzętami, a zwłaszcza takimi magicznymi, które hipnotyzują, strzelają jadem i plują ogniem nie należała do sielankowych zajęć. Nie wiedział co prawda, co kryło się za owym "robota w terenie", ale równie dobrze mogło oznaczać to kolejną wycieczkę do portu czy na obrzeża, w celu przejęcia dostawy jakiegoś egzotycznego stwora. Oczywiście, Hven nie zamierzał przyjąć jakiegokolwiek zlecenia przed dowiedzeniem się, na czym miało ono dokładnie polegać.

- Co mam zrobić? - zapytał.
Zanim jednak doczekał się odpowiedzi od Namiestnika, z tyłu dobiegł go niespodziewanie głos kogoś zupełnie innego. Odwrócił się pospiesznie, instynktownie przenosząc lewą dłoń w pobliże przypiętego u pasa sztyletu. Przy ścianie, za jego plecami siedziała czarnowłosa, szczupła kobieta. Mężczyzna aż się wzdrygnął napotykając spojrzenie jej ciemnych, prawie czarnych oczu. Być może w dyskomfort wprawił go fakt, że zupełnie nie zdawał sobie sprawy z jej obecności, aż do teraz, kiedy to naumyślnie się odezwała. W ten sposób, zupełnie niedostrzeżona, mogła w spokoju przysłuchiwać się ich rozmowie, obserwować go... Hven mentalnie walnął się w pysk za taki obrzydliwy zanik instynktu samozachowawczego.
Powrót do góry Go down
Rhianah Kavasky

Rhianah Kavasky

Liczba postów : 24
Join date : 10/04/2016

Kancelarie Empty
PisanieTemat: Re: Kancelarie   Kancelarie EmptyCzw Mar 19, 2020 10:39 pm

Odprowadzana przez dwójkę strażników, przemierzała pałacowe korytarze. Była w tym miejscu już kilka razy, jednak w żadnym wypadku nie były to przyjemne okoliczności. Swojej obecnej sytuacji też nie nazwałaby pozytywnie, jednak nikt nie próbował jej w żaden sposób zrobić krzywdy.

Z samych nudów sięgnęła do umysłu jednego ze strażników, wyczuwając cały stres i napięcie, jakie mu towarzyszyło. Mile łechtało to jej ego. Lubiła świadomość, że ludzie się jej boją. Czuła tę przewagę. Czuła się lepsza. W jej samotnym życiu tylko na tyle mogła sobie pozwolić. Pałaszowała po ciele mężczyzny, a ten nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie próbowała nawet poruszać żadnych jego nerwów. Nie chciała niszczyć tego pozoru pokojowej atmosfery.

Cała siła jej mocy polegała tak naprawdę na tym, że nikt jej do końca nie znał. Oczywiście zdążyła powstać niezliczona ilość plotek, jednak nikt nie wiedział, czego się do końca spodziewać. Jakby ktoś został uprzedzony, jakie dokładnie sztuczki zostaną na nim zastosowane, wymagałoby to ogromnego pokładu dokładności i techniki w działaniu, aby osiągnąć pożądany cel. Rhianah jednak ich jeszcze nie posiadała. Była samoukiem. Nikt jej nigdy nie pokazał jak to robić, nikt nie napisał książki. Takie same talenty wśród jej gatunku zdarzały się bardzo rzadko i choć istnieli ogólni nauczyciele panowania nad mocami, nikt nie mógł tak naprawdę wejść w jej skórę i wiedzieć, co czuje. Dlatego też dziewczyna godzinami siedziała na dachu budynku usytuowanego przy jednej z bardziej ruchliwych ulic i próbowała. Wybierała jakiś organizm i badała go, badała jego reakcje na różne jej działania. W ten sposób udało jej się w jakimś stopniu opanować swoją umiejętność, jednak dobrze zdawała sobie sprawę, że nie wykorzystuje całego swojego potencjału. Niektórzy, jak na przykład król, wiedzieli mniej więcej, czego się po niej spodziewać. Uważali ją jednak za zaklinaczkę zwierząt, a nie osobę, która z łatwością może im zrobić papkę z mózgu. Nie praktykowała otwarcie manipulacji ludźmi, bo oczywiście wywołałaby tym panikę, a co za tym idzie, różne bardzo nieracjonalne działania potężnych ludzi. A tego nie chciała. Za to kiedy jednym spojrzeniem uspokajała rozwścieczone psy, agresywne ogiery czy inne istoty, które zagrażały ludziom, była bohaterką, nie zagrożeniem. Oczywiście nikt otwarcie jej nie podziwiał, ludzie ze strachu trzymali się od niej z daleka, ale jak przychodziło co do czego, to bez skrupułów wykorzystywali jej „dar”.

Strażnicy bez słowa zatrzymali się przy jednych drzwiach, dając jej znak, że są na miejscu. Rhianah spojrzała na swoje trzewiki z lakierowanej, brązowej skóry. Uważała je za niepoważne, jednak wiedziała, że ludzie w pałacu lubią niepoważne rzeczy. A chciała się wpasować. Oprócz nich miała na sobie białe, grube pończochy, które jednak nie były widoczne pod długą sukienką, w odcieniu orzechowym o przylegającej, dobrze zabudowanej górze i swobodnie opadającej spódnicy. Czuła się w tym wszystkim trochę dziwnie i tak... niepoprawnie. Wyprostowała się po czym uniosła dłoń i wykonała szybkie, podwójne puknięcie.
- Namiestniku. - powiedziała do drzwi.,
Podwójne puknięcie.
- Namiestniku.
Podwójne puknięcie.
- Namiestniku.
Zamilkła i czekała na reakcje z drugiej strony drzwi. Po chwili usłyszała donośne „wejść!”, co zachęciło ją do naciśnięcia masywnej, mosiężnej klamki. Drzwi były cięższe niż się spodziewała i musiała oprzeć na nich ciężar swojego ciała, aby je otworzyć.

Stanęła przed biurkiem wlepiając swoje oczy w siedzącą postać. Mężczyzna patrzył się na nią spokojnie i był jedyną jak na razie osobą w tym budynku, która zadała sobie trud stworzenia pozoru ów spokoju. A może biedny namiestnik już nie jedno widział w swoim życiu i jakaś dziewucha z taką umiejętnością naprawdę go nie ruszała. Delikatnie musnęła jego mózg, jednak nie wyczuła intensywniejszych emocji. Zaskakujące.
- Dzień dobry. - powiedziała niezręcznie, nie wiedząc dokładnie jak ma się teraz zachować.
- Witam, panno Kavasky. Chciałbym jeszcze z dalszymi wyjaśnieniami poczekać na twojego potencjalnego współpracownika, jednak zechciałabyś się teraz zapoznać z tym. - powiedział, po czym wręczył jej kartkę. Rhianah obejrzała się po kandydatach na jej krzesło, po czym wybrała jedno pod ścianą, na lewo od wejścia z perspektywy wchodzącego i zaczęła przeglądać wręczony jej dokument.

Jednak już po paru minutach dziewczyna była w stanie wyczuć kolejną osobę na korytarzu. Wiedziała, że się zbliża, aż w końcu usłyszała pukanie i do gabinetu wszedł mężczyzna. Prezentował sobą jakieś ogólne roztrzepanie i książkowy okaz bujnie owłosionego samca. Nowo przybyły zaczął rozmawiać z namiestnikiem, a Rhianah nie znalazła jeszcze dogodnego momentu, aby jakoś ujawnić swoją obecność. Była przyzwyczajona do obserwowania, to jest to co robiła przez całe swoje życie, jednak w tej sytuacji czuła, że powinna być członkiem rozmowy.

'Robota jest dosyć niebezpieczna' mówił namiestnik. Dziewczyna zastanawiała się tylko, czy mówił tak ze względu na samą pracę, czy też na to, że brodacz będzie pracował z nią. Obrzuciła jeszcze raz wzrokiem dokument, który otrzymała. Był to rysunek stworzenia o rybim ogonie i tułowiu kobiety, o palcach połączonych błoną i dziwnie zniekształconej głowie. Poniżej widniał krótki opis tej kreatury, przez który aż rzucało się w oczy, jak niewiele ludzie wiedzieli o tym czymś. Kiedy brodacz zapytał o swoje zadanie, Rhianah postanowiła dramatycznie się ujawnić. Leniwie wstała i podeszła bliżej biurka.
- Jeśli dobrze rozumiem, chcecie, abyśmy złapali tę istotę? - powiedziała.

Wszyscy patrzyli się na nią, z czym czuła się przynajmniej dziwnie. To ona zawsze patrzyła na innych, nie na odwrót. Odchrząknęła niezręcznie. Położyła papier na biurku, nie wiedząc co zrobić ze swoimi rękami. Namiestnik, całe szczęście, zaczął mówić.
- Owszem. Myślę, że powinienem was zapoznać, jako że Jego Królewska Mość oczekuje, że zajmiecie się tym zadaniem jako zespół. Hvenie, to jest Rhianah Kavasky, Rhianah, to jest Hven. - Dziewczyna nie wiedziała, co powinna ze sobą zrobić. Wiedziała, że społecznie wymaganym jest podanie sobie dłoni, w innych kulturach ukłon, a gdzie indzie pewnie coś jeszcze dziwniejszego. Nie miała jednak ochoty macać jednej z najbrudniejszych części ciała jakiegoś obcego mężczyzny, a już na pewno nie zamierzała się mu kłaniać.
- Tak, to ja. - powiedziała dziwnie.
Powrót do góry Go down
Hven

Hven

Liczba postów : 46
Join date : 10/04/2016

Kancelarie Empty
PisanieTemat: Re: Kancelarie   Kancelarie EmptySob Mar 21, 2020 10:17 pm

Hven otrząsnął się z zaskoczenia, w które z początku wprawiło go niespodziewane ujawnienie się nieznajomej. Uznał, że aby nie wyjść na niewychowanego gbura, wypada wstać na czas przeprowadzanej przez namiestnika prezentacji.
- Hven Isberg - przedstawił się pełnym nazwiskiem, którego jednak używał stosunkowo rzadko. Wyciągnął w stronę kobiety dłoń, ta jednak nie odwzajemniła powitania, więc po chwili zrezygnował i niezręcznie udał, że poprawia coś przy pasku. - Miło poznać - wymamrotał.

Tkwił przez chwilę niezdecydowany, czy lepiej coś powiedzieć, czy może przyglądać się kobiecie, która stała teraz obok niego przed biurkiem, być może przeżywając podobne dylematy. W końcu uznał za najciekawszą opcję numer trzy, czyli sięgnięcie po papier, który czarnowłosa przed nim położyła. Zawierał on rysunek, a także krótki opis, który jednak po pobieżnym przeczytaniu Hven uznał za raczej bezwartościowy. Znacznie bardziej interesujący wydał mu się szkic, który przedstawiał... z całą pewnością jakiegoś potwora. Hven nigdy w życiu nie widział czegoś podobnego.

- Masz doświadczenie z takimi paskudami - zwrócił się do niego namiestnik - Widziałeś kiedy coś takiego?

- Nie - mruknął, obracając kartkę w dłoni, by przekonać się, że nic nie znajduje się na jej odwrocie.

- W takim razie nie będziecie mieli łatwego zadania - kontynuował namiestnik, zupełnie nie zrażony jego brakiem entuzjazmu - Bo tak naprawdę my również wiemy o... tym bardzo niewiele. Wszystkie nasze informacje pochodzą z relacji naocznych, aczkolwiek niezbyt wiarygodnych świadków, sami rozumiecie, pijana hołota, często nie warto wierzyć w ich bzdurne opowiastki i przesądy... - urwał na chwilę, być może aby zebrać myśli - A jednak. Wygląda na to, że prostaczki sobie tego nie wymyśliły. Coś wyżera im trzody, to na pewno. Doszły nas słuchy, że od jakiegoś czasu wyżera także i ludzi. - Namiestnik zamilkł, spoglądając po zebranych i oceniając, czy jego słowa wywarły zamierzony efekt.

Hven nie odezwał się, czekał na dalszą część historii.

- No więc, ten tego - podjął mężczyzna widząc, że nie ma raczej co liczyć na pełne przerażenia westchnięcia od swojej publiczności. Może to i dobrze, pomyślał, widać, że profesjonaliści, nie? - W okolicę rzekomego wystąpienia niedawnego... wypadku pożarcia został wysłany zbrojny oddział. Niestety, do tej pory nie wrócił - rzucił Hvenowi i Rhianah porozumiewawcze spojrzenie, dając im do zrozumienia, co jego zdaniem stało się ze wspomnianym oddziałem - Jak dotąd, nikomu nie udało się ustalić nic więcej na temat bestii. Mówią nawet, że nikt, kto ją widział, nie wrócił żywy.

- Skąd więc rysunek? - wtrącił Hven swoją dość oczywistą uwagę.

- A no właśnie. - Namiestnik wzruszył ramionami zadowolony, że wreszcie zaangażował kogoś w opowieść - Tak to jest właśnie z tymi chłopami! Niby nikt żywy nie widział, ale jak przychodzi co do czego, to każdy swoje trzy grosze do opowiedzenia portreciście ma. Dlatego właśnie jest tak, jak mówiłem - nie powinniście tak całkowicie ufać nawet tym informacjom, które tu dla was mam.

Hven uznał, że to mu w zupełności wystarczy. Doszedł do wniosku, że namiestnik nie będzie w stanie przekazać mu już nic wartościowego. Wolałby otrzymać lokalizację, gdzie mógłby rozpocząć poszukiwania i ewentualnie odpisy zeznać wspomnianych świadków, jeśli takowe zostały sporządzone. Bo owszem, właściwie podjął już decyzję, że weźmie udział w tej misji. Wiedział, podobnie jak namiestnik, że relacje chłopów zawsze należy traktować z przymrużeniem oka, dlatego nie obawiał się specjalnie rzekomej stu procentowej skuteczności "potwora". Tym zaś, czego nigdy by sobie nie odpuścił, była możliwość bycia pierwszą osobą, która złapie i zbada to nieznane dotąd stworzenie.

Już miał zadeklarować głośno swoją chęć udziału w wyprawie, kiedy coś przyszło mu do głowy.

- Mam jeszcze jedno pytanie - zwrócił się do namiestnika - Jaki ma być jej udział? - Może nie najgrzeczniej na świecie, podbródkiem wskazał na Rhianah. Od początku audiencji nikt nie wyjawił mu jeszcze, kim właściwie była ta kobieta i czemu wybrano ją do tego zadania obok niego. We wszystkich zleceniach powierzanych mu do tej pory przez królewskich urzędników pracował zawsze sam i sprawdzał się, nieskromnie mówiąc, znakomicie. Hven rozumiał, że oto powierzono mu misję o znacznie większej wadze niż dotychczas. Wysnuwał się jednak z tego faktu oczywisty wniosek, że jego partnerka nie znalazła się tu przez przypadek, zgarnięta z ulicy w łapance. Musiała ona dysponować czymś wyjątkowym, jakąś umiejętnością czy bronią, która czyniła ją przydatną w walce z potworami. Hvena zastanawiało bardzo, cóż to takiego było?
Powrót do góry Go down
Rhianah Kavasky

Rhianah Kavasky

Liczba postów : 24
Join date : 10/04/2016

Kancelarie Empty
PisanieTemat: Re: Kancelarie   Kancelarie EmptyNie Mar 22, 2020 11:58 pm

Słuchała wyjaśnień namiestnika z raczej stoickim wyrazem twarzy. Nie spodziewała się niczego innego przychodząc tutaj. Bo na co mogłaby być im potrzebna, oprócz poskramianie dzikich kreatur? Wiedziała, że będzie mogła liczyć na dobre wynagrodzenie ze strony korony, jednak nie pieniądze skusiły ją, aby się tu w ogóle pojawić. Stwierdziła, że dobrze by było zdobyć kilka punktów u króla. Tacy jak ona nie mieli lekko i chociaż nie byli już mordowani (głównie dlatego, że straty w ludziach były znacznie większe niż straty w jej gatunku), społeczeństwo wcale ich nie akceptowało.

Słuchała obu mężczyzn, nie wtrącając się do rozmowy. Wszystkiego, co wiedzieć powinna, i tak się dowiedziała. Wtedy jednak, kiedy Rhianah już myślała, że ta ich przyjemna pogawędka dobiega końca, Hven zadał to oczywiste pytanie. Pytanie, które nie mogło nie paść, dziewczynę jednak na chwilę zbiło to z tropu. Z jakichś powodów myślała, że jej obecność jest dla wszystkich raczej nieprzyjemną koniecznością i każdy chce tylko załatwić sprawę jak najszybciej, aby czarnowłosa mogla już opuścić pałac. Myślała, że każdy wiedział kim jest i co tu robi, ale raczej unikali rozmów o tym. Brodaty mężczyzna jednak wydawał się nie mieć pojęcia. I chociaż Rhianah korciło, aby wytłumaczyć, jeszcze bardziej chciała usłyszeć, co do powiedzenia ma namiestnik.
- Ah, oczywiście. Otóż, biorąc pod uwagę fakt, że ta kreatura zabiła już kilkanaście ludzi, straciliśmy cały oddział wykwalifikowanych żołnierzy, Jego Królewska Mość postanowił przedsięwziąć specjalne środki. - urzędnik spojrzał teraz na dziewczynę – Hven, jak mało kto, zna się na takich stworzeniach i ma doświadczenie w zleceniach tego typu. - teraz spojrzał brodacza – Natomiast Rhianah jest znana w okolicy z tego, że umie opanować... Różne zwierzęta. - Namiestnik umyślnie nie wdrażał się w szczegóły, mężczyzna nie potrzebował wiedzieć więcej, niż to.

Czarnowłosa spojrzała poważnie na urzędnika.
- A co jeśli ta istota okaże się wyższej inteligencji niż psy? - powiedziała prowokacyjnie, odchylając nieco głowę do tyłu. Zdawała sobie sprawę, że ludzie się ich boją i to głównie stąd brała się ta cała agresja w stosunku do jej gatunku. Nie mogła jednak czasem z tego nie skorzystać. Namiestnik odchrząknął, po czym rzekł, widocznie nigdy nawet nie rozważając takiej opcji:
- Takie problemy zostawiam już wam. - mężczyzna spojrzał na dokument leżący przed nim i studiował go przez chwilę. - Jeszcze pozostaje kwestia wynagrodzenia. Jego Królewska Mość nie będzie szczędzić wam dukatów, jeśli tylko uda wam się wykonać zadanie. Dwa tysiące w ramach zaliczki i pięć po skończeniu.
- Ryzyko jest naprawdę duże. - Rhianah powiedziała szybko, mimo że niebezpieczeństwo dla jej osoby było znikome. Kontrolując czyjeś emocje, kontrolowała go całego. Co prawda ta niezbadana istota mogła okazać się w jakimś stopniu trudniejsza do opanowania, jednak czarnowłosa w to mocno wątpiła. To nie przeszkadzało jej jednak w wykorzystaniu tych widocznie zdesperowanych ludzi. - Pięć przed i sześć po. Na głowę oczywiście. To i tak jest niewielka cena, biorąc pod uwagę, że to prawdopodobnie już zabiło cały wasz oddział. Ciekawe, do czego jeszcze jest zdolne.

Namiestnik nie okazał po sobie niczego, był zbyt doświadczony, jednak dziewczyna łatwo mogła wyczuć jego frustrację i podirytowanie. Wiedział, że nie był w miejscu do stawiania warunków, potrzebowali tego osobliwego zespołu. Panika rosła w okolicy, a to nigdy nie zwiastowało niczego dobrego.
Zgoda. - rzekł, po czym wziął kartkę i napisawszy coś na niej, zawołał służącego i kazał zanieść to skarbnikowi. Rhianah, zadowolona z siebie, pozwoliła sobie na delikatny, złośliwy uśmiech. Nawet nie potrzebowała tych pieniędzy, zdobywanie ich z jej umiejętnościami było dziecinnie proste. Po paru chwilach do gabinetu wszedł elegancko ubrany mężczyzna, niosący dwa skórzane worki na pieniądze, o wysokości mniej więcej jednego łokcia. Bez słowa położył je na biurku.
- To wasza zaliczka. - rzekł namiestnik. - Liczę, że nie zawiedziecie Jego Królowskiej Mości.
- Gdzieżbym śmiała. - mruknęła czarnowłosa, sięgając po swoją część. Było cięższe, niż się spodziewała.

Rzuciła spojrzenie Hvenowi. Będzie z nim spędzać raczej sporo czasu w najbliższej przyszłości. Lepiej, żeby nie okazał się głupi, denerwujący, ani, co gorsze, niehigieniczny. Po chwili odwróciła się i z krótkim „do widzenia” wyszła z tego pokoju.


zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Kancelarie Empty
PisanieTemat: Re: Kancelarie   Kancelarie Empty

Powrót do góry Go down
 

Kancelarie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Fiala'ris :: Gaya'Ros :: Gaya'Ros :: Pałac-